Teraz Gala już nie jest tylko muzą. Nie jest tylko kobietą. Gala jest wreszcie powieścią.
Bez miłości, bez Gali, nie byłbym Dalím. To jest prawda, o której nie przestanę krzyczeć, ani nią żyć. Ona jest moją krwią, moim tlenem.
Opowieść o Gali Dalí, dziewczynie, która przybyła z carskiej Rosji do Europy Zachodniej, by na koniec chełpić się, iż była jedyną kobietą zdolną wydobyć to, co najlepsze z mężczyzn będących jej partnerami.
To również ona sprawiła, że Dalí zyskał taki rozgłos, jaki zyskał. Sam malarz twierdził, że gdyby nie Gala, nie byłby sobą i nie osiągnąłby takiej sławy. Gala była nie tylko jego muzą, ale też – jakbyśmy to dziś nazwali – agentem. Chodziła, prosiła, groziła i manipulowała tak długo, aż zaczęła sprzedawać jego obrazy. W hołdzie temu Dalí podpisywał swoje dzieła w nietypowy sposób: „(…) nie mogę moich obrazów podpisywać jako tylko ja, bo bez ciebie jestem niczym; dlatego podpisuję jej jako Gala Dalí”.